sobota, 20 kwietnia 2024

28. LPS: Danger||rozdział 1||opowiadanie blogowe

 Lindsay pamiętała wszystko. Nadal słyszała głosy dwóch kobiet, które namawiały ją do podejmowania decyzji niczym anioł I demon. Ciepło wspominała Jennę, jej jedyną przyjaciółkę, która ją wspierała, ale wyprowadziła się przed rozpoczęciem liceum. Pamiętała krzywdzące wyzwiska jej rówieśników, którzy nazywali ją "świrem" i "psychopatką". Pamiętała chłodne traktowanie jej matki, które się nie zmieniło nawet po latach, i jej groźby o wysłaniu jej do psychiatryka. A to wszystko dlatego, że widziała i słyszała to, czego inni nie mogli dostrzec.

Te wspomnienienia przewijały się w jej każdym śnie. 

Z tych zamyśleń wyrwał ją krzyk matki.

"Co ty jeszcze robisz w łóżku?! Powinnaś być w szkole od dwudziestu minut!" 

Lindsay otworzyła oczy i zerwała się z łóżka. 

"Pośpiesz się! Zresztą i tak jesteś już spóźniona." w głosie matki było słychać wściekłość i bezradność.

Lindsay prychnęła. Wiedziała, że nie jest córką Lynn. Za bardzo się różniły zarówno z wyglądu, jak i charakteru. Poza tym Lynn nigdy nie traktowała jej jak córki. Nie miały takiej więzi.

Jamniczka zsunęła się z łóżka, i zaczęła szykować się do szkoły.

======

Drzwi otworzyły się z impetem i Lindsay wpadła do klasy. Wszystkie oczy powędrowały na nią.

"Lindsay, lekcja trwa od trzydziestu minut," nauczycielka zwróciła dziewczynie uwagę. "Będę zmuszona wpisać tobie spóźnienie."

Lindsay spochmurniała, jednak wiedziała, co zrobić. Od dziecka potrafiła manipulować innymi. Nikt się jej nie opierał, a ona wierzyła, że to dar otrzymany od kobiet które widywała. Jej oczy lekko błysnęły białym kolorem. Oceny i frekwencja liczyły się dla niej najbardziej na świecie. "Proszę, niech pani tego nie wpisuje," błagała. "Ja po prostu..." 

"Dobrze, usiądź już." Nauczycielka przewróciła oczami. "Nie wpiszę Ci tego spóźnienia."

"Dziękuję bardzo," odrzekła Lindsay i pospieszyła do swojej ławki.

======

Na kolejnej lekcji nauczyciel rozdawał sprawdziany. 

"Lindsay, nie jestem zadowolony," powiedział, patrząc z politowaniem. "Powiedziałbym wręcz, że jestem zawiedziony."

Na karcie była namalowana duża, czerwona trójka. Dla wielu osób, jest to dobra ocena, ale nie dla Lindsay. 

"Popraw tę ocenę," usłyszała szept. Gdy się odwróciła, ujrzała dwie młode kobiety.

Obydwie miały smukłą postawę, naturalną dla corgi. Blondynka, która się odezwała, była ubrana w białą spódniczkę, a zdobiła ją biżuteria w tym samym kolorze. Była to Iris, strażniczka dobra. Jej siostra, Eris, była do niej bardzo podobna, lecz była brunetką a oczy miała zielone. Jej strój był dokładną kopią ubrania Iris tyle, że w czarnym kolorze. Mimo tego, że wyglądała przyjaźnie, to ona strzegła wszystkiego, co złe i miała miano kusicielki. Jednak tylko Lindsay je widziała.

"Lindsay, jesteś uczciwa" szepnęła Iris. "Nie słuchaj jej. Ona Cię tylko wykorzysta."

Lindsay westchnęła. Bała się dostawać złe oceny, bo to rozczarowywało jej matkę. Rzadko używała swojej mocy. Jak zrobić wyjątek, nic się nie stanie.

"Przepraszam Iris." Lindsay się zestresowała. Właśnie zawiodła kolejną osobę w swoim życiu.

"Nie," Iris wydawała się skruszona. "Zobaczysz, wspomnisz moje słowa." 

Kiedy odeszła, jamniczka spojrzała na Eris.

"Dobra robota," rzekła. "W końcu zaczęłaś się mnie słuchać." 

======

Kiedy zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli z sali, Lindsay pospieszyła do biurka nauczyciela.

"Tak, Lindsay?" rudy husky podniósł wzrok z nad dziennika. On był jednym z niewielu nauczycieli, którzy rejestrowali listę obecności w zeszycie.

"Błagam, niech pan wstawi mi piątkę." Powiedziała, mimo tego, że wstyd piekł jej policzki. Tak strasznie nie lubiła używać swojej mocy. Nie tylko była niesprawiedliwa, ale też przywoływała złe wspomnienia. Jej oczy znów się zaświeciły. "Nie chciałabym znowu przyjść z plastrem na twarzy." 

To akurat nie było do końca prawdą, Lynn co prawda kłóciła się z Lindsay o oceny I zdarzało się jej ją uderzyć, ale nigdy nie miała z tego powodu ran czy blizn. Uznała jednak, że tak będzie bardziej dramatycznie. 

Teraz miała nastąpić ta decydująca chwila. Lindsay wstrzymała oddech. Wiedziała, że jej moc zawsze działa, ale i tak się bała. 

"Ech, no dobrze," odparł zrezygnowany nauczyciel. "Niech Ci będzie. 5. Ale następnym razem masz się przyłożyć!"

"Tak, oczywiście." Lindsay się uśmiechnęła. Wcale nie było to takie straszne. "Do widzenia, panie profesorze." Pożegnała się melodyjnym głosem.

I że szczęściem namalowanyn na twarzy, wyszła z sali.

=====

W domu pozostawiona samej sobie, Lindsay zamyśliła się. Tym razem tematem jej filozoficznej sesji była jej matka, Lynn. Lindsay wiedziała, że Lynn nią nie jest. Ale jeśli nie ona to kto? 

Nagle wpadła na świetny pomysł: użyje manipulacji. Teraz musi tylko poczekać aż zjawią się te dwie strażniczki...

"A po co Ci to?" Nadąsała się Eris. "Wychowała Cię i już. Powinnaś być jej wdzięczna. Nieważne, komu wyszłaś z..."

"Porozmawiaj z nią." Powiedziała łagodnie Iris.

"Tak zrobię." Odrzekła Lindsay i ruszyła do salonu.

=====

"Mamo." Zaczęła. "Musimy porozmawiać."

"Mhm. Słucham." Lynn mówiła znudzonym tonem.

Oczy Lindsay zaświeciły się. To był ten moment, w którym Lynn wyśpiewa jej wszystko. 

"Kim są moi prawdziwi rodzice?"

=====


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

28. LPS: Danger||rozdział 1||opowiadanie blogowe

 Lindsay pamiętała wszystko. Nadal słyszała głosy dwóch kobiet, które namawiały ją do podejmowania decyzji niczym anioł I demon. Ciepło wspo...